To pytanie często pojawia się wśród naszych rodaków mieszkających w Norwegii. Sprawą równie interesującą jest wysokość kredytów zaciąganych w Norwegii oraz to, z jakimi bankami w tym kraju Polacy mają do czynienia najczęściej. Dlatego wraz z końcem 2021 roku postanowiliśmy podsumować sytuację polskich kredytobiorców w Norwegii.
7K views, 85 likes, 8 loves, 1 comments, 11 shares, Facebook Watch Videos from MojaNorwegia: Strajk lekarzy, protesty Polaków no i Oslo - czyli dzień w Norwegii
Badanie: Polacy popierają strajkujące grupy zawodowe - aż 61 proc. wierzy w skuteczność protestu. 78 proc. ankietowanych Polaków popiera strajki jako formę protestu w pracy, a 61 proc. wierzy, że strajki mogą być skuteczne. Jednocześnie aż 68 proc. respondentów pytanych o to, czy kiedykolwiek rozważali możliwość strajku w swoim
Separacja i rozwód po norwesku. Wniosek o rozwód w Norwegii, także składamy w Urzędzie Wojewódzkim. To, co jest bardzo ważne, to fakt, że nie ma konieczności, w przypadku wniosku o rozwód, wcześniejszego składania wniosku o separację. To, co jednak musi zostać spełnione, to fakt, żeby oboje małżonkowie mieszkali osobno minimum
26 czerwca NHO wprowadziło tzw. lockout, narzędzie prawne w sporach pracowniczych. Lockout, czyli blokada, to narzędzie stosowane przez pracodawcę. Polega na niedopuszczeniu pracowników do pracy. Stosowany jest zwykle w odpowiedzi na strajk i ma za zadanie wymusić rozwiązanie konfliktu.
Ksiazka bardzo srednia, duzo krazenia wokol tematu, ale brakuje dwoch rzeczy: 1. sedna problemu, jakim jest brak checi integracji ze strony wiekszosci Polakow (niestety, smutna prawda - Polacy w Norwegii nie znaja jezyka i uwazaja, ze sa tu u siebie, co nie podoba sie Norwegom - nic dziwnego); 2. norweskiego spojrzenia na to, jak Polacy sa postrzegani w tym kraju.
Według strajkujących nieprawidłowości w zarządzaniu firmą potwierdziła kontrola norweskiej inspekcji pracy. Spółka Norse Production jest zarejestrowana w Kołobrzegu oraz w miejscowości Skogsvag w okolicach Bergen, a jako pośrednik świadczy usługi dla norweskiego koncernu rybnego Sekkingstad AS.
rPEKmd. Domagamy się od pracodawcy podpisania układu zbiorowego, czyli dostosowania warunków pracy do przepisów obowiązujących w Norwegii - powiedział jeden ze strajkujących Krzysztof Jedlikowski. Zatrudnieni w firmie Norse Production Polacy zdecydowali się na protest, gdy pracodawca zmienił na ich niekorzyść rotacyjny system pracy. Jak twierdzą, byli zmuszani nawet do 17-godzinnego dnia pracy. Według strajkujących nieprawidłowości w zarządzaniu firmą potwierdziła kontrola norweskiej inspekcji pracy. Spółka Norse Production jest zarejestrowana w Kołobrzegu oraz w miejscowości Skogsvag w okolicach Bergen, a jako pośrednik świadczy usługi dla norweskiego koncernu rybnego Sekkingstad AS. Według dyrektora Norse Production Toma Lerberga, który wypowiedział się w lokalnej gazety "Bergensavisen", podpisanie układu zbiorowego będzie oznaczać dla jego firmy poważne konsekwencje finansowe. Jeśli pracownicy otrzymają normalne godziny pracy, stracimy elastyczność i gwałtownie wzrosną koszty pracy - uważa Lerberg. Krzysztof Jedlikowski oraz jego koledzy uważają jednak, że pracodawca nie chce wziąć odpowiedzialności za ewentualne przestoje w pracy. Koszty utrzymania w Norwegii podczas oczekiwania na pracę są ogromne - twierdzi Jedlikowski. Wiadomość o strajku Polaków, którzy stanowią większość 120-osobowej załogi, szybko rozeszła się po całej Norwegii. Wsparcie okazało im kilkanaście związków zawodowych, a nawet firma współpracująca z Norse Production, która domaga się od niej zakończenie sporu. Protestujący Polacy otrzymali pomoc także z Polski, od NSZZ "Solidarność". Dzięki kampanii +Solidarności+ możemy przestrzec Polaków przed firmą Norse Production, która wciąż rekrutuje ludzi. Ostatnio otworzyła ona nawet biuro na południu Polski - powiedział Jedlikowski. W czwartek ma dojść do kolejnych rozmów między strajkującymi a pracodawcą z udziałem niezależnego mediatora. Polacy są zmęczeni przedłużającym się protestem, ale dzięki temu, że zapisali się do norweskiego związku zawodowego przemysłu rybnego, otrzymują wsparcie finansowe z centrali związkowej. Źródło: PAP,
Przez 34 dni grupa Polaków, w tym oświęcimianie, strajkowali w norweskiej przetwórni ryb, walcząc o godziwe zarobki, które obiecano im przed przyjazdem. Wygrali i wracają do pracy. Protest zakończył się sukcesem. Na dzień przed zaplanowanymi mediacjami pracodawca zgodził się podpisać układ zbiorowy. Strajkujący w tej sytuacji zdecydowali się wrócić do pracy. - Była to ciężka walka i dzięki zaangażowaniu wszystkich norweskich związków zawodowych, ogromnym poparciu płynącym z wielu europejskich związków zawodowych NSZZ Solidarność oraz pomocy lokalnej społeczności udało się „zmusić” pracodawcę do podpisania układu zbiorowego - mówi Krzysztof Jedlikowski, przewodniczący strajkujących. - Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że doszliśmy do porozumienia i mamy nadzieję na lepszą współpracę z pracodawcą - dodaje. Podpisane porozumienie gwarantuje im takie same warunki pracy, jakie mają ich norwescy wyjechali do Norwegii w poszukiwaniu pracy i lepszego życia. Oferta spółki z Kołobrzegu świadczącej usługi dla przetwórni rybnej Sekkingstad wydawała im się idealna. Na miejscu okazało się, że pracują za najniższą stawkę, nie otrzymywali w całości dodatków za nadgodziny. Pracodawca nie wywiązywał się także z innych zobowiązań. Po interwencji norweskiej inspekcji pracy okazało się, że powinni być zatrudnieni na pełny etat, albo na innych warunkach. Ich umowy były po prostu nielegalne. Mimo to pracodawca nie zamierzał nic zmieniać. Dlatego też przystąpili do strajku. Wywalczyli, co im się należało. Są zadowoleni, ale zdają sobie sprawę, że to dopiero połowa Nadal przed nami jest dużo do zrobienia, by wprowadzić w życie zapisy z układu zbiorowego - wyznaje Jedlikowski. - Jego podpisanie to ogromny sukces i mamy nadzieję, iż nasza walka i ostateczna wygrana będzie przykładem dla naszych rodaków pracujących w Norwegii, że w takich sytuacjach nie są na straconej pozycji - 48 tys. Polaków rocznie umiera przedwcześnie przez smog. Jeśli nie musisz, nie wychodź z domuAutor: Agencja Informacyjna Polska Press, x-newsPolecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Od połowy września trwa protest 70 polskich pracowników przetwórni ryb Sekkingstad AS działającej w Norwegii, na wyspie Sotra pod Bergen. Zostali zwerbowani do pracy poza granicami Polski przez spółkę funkcjonującą w Kołobrzegu, która obiecywała im dobre warunki. Na miejscu okazało się, że Sekkingstad AS znana jest z wyzyskiwania swoich zagranicznych pracowników. Celem protestu jest nie tylko wynegocjowanie godziwych warunków pracy, ale przede wszystkim ostrzeżenie potencjalnych chętnych przed przyjazdem, dopóki nie zostanie podpisany układ zbiorowy, gwarantujący godziwą płacę i wszelkie dodatki, do których zobowiązał się polski pośrednik, zgodnych z norweskim prawem. W 2013 r. praktyki stosowane wobec obcokrajowców przez Sekkingstad uznano za nielegalne, a norweska inspekcja pracy stwierdziła, że Polacy winni być zatrudnieni na pełen etat. Początkowo Polaków obowiązywał system ośmiu tygodni pracy i cztery tygodnie wolnego, gdyż de facto mieszkali oni w Polsce. Do Norwegii przyjeżdżali jedynie do pracy. Po kontroli inspekcji pracy kierownictwo Sekkingstad przeniosło siedzibę biura zatrudniania pracowników do filetowania łososia z Norwegii do Polski, właśnie do Kołobrzegu i nazwało je Norze Production sp. Jak się okazało jest to „firma krzak”. Od 2015 r. norweski układ zbiorowy w branży rybołówstwa został uogólniony, co znaczy, że płaca minimalna została zrównana z płacą godzinową w konkretnym układzie zbiorowym pracy. Nie dotyczy to jednak dodatków za pracę zmianową, nocną. Sekkingstad nie stosuje żadnych zasad obowiązujących w Norwegii. Wobec polskich pracowników regularnie łamane jest prawo pracy. Otrzymują najniższą stawkę, niewypłacane są im w całości nadgodziny i inne zobowiązania pracodawcy wynikające z umowy. Jak twierdzi Paweł Rosoł, pracownik FriFagbevegelse, norweskiej organizacji promującej zaangażowanie obywatelskie oraz wolne dziennikarstwo, „w Sekkingstad stosowany jest 13-godzinny dzień pracy, chociaż w Norwegii obowiązuje 8-godzinny dzień pracy. Ponadto polscy pracownicy są szykanowani za samo bycie Polakami. Kiedy Polak zgubi jakiś drobny przedmiot, np. nauszniki, zostaje nazwany złodziejem”. We wrześniu polscy pracownicy zażądali od pracodawcy podpisania układu zbiorowego pracy. Ponieważ pracodawca im odmówił, przystąpili do strajku. Strajk trwa już czwarty tydzień. Na najbliższy poniedziałek (9 października 2017 r.) zaplanowano rozmowy negocjacyjne. Zdaniem Piotra Puszyny, przewodniczącego komitetu protestacyjnego, strajk zostanie zakończony w momencie podpisania układu zbiorowego pracy. Chodzi o zagwarantowanie 8-godzinnego dnia pracy i wszelkich dodatków. Protest popiera wile ogniw Związku, w tym Region NSZZ “Solidarność” Dolny Śląsk. foto jw Drukuj ten artykuł
Protesty związkowców rozpoczęły się już 27 maja i początkowo brało w nich udział 7 000 osób. W środę dołączą do strajkujących także osoby pracujące w przedszkolach, bibliotekach oraz domach walczy dalejO ryzyku wystąpienia strajków pisaliśmy już w połowie kwietnia. Niestety, pomimo mediacji pomiędzy związkowcami a KS – nie doszło do całkowitego porozumienia. „Oferta nie spełnia naszych wymagań i nie rozwiązuje problemów gminy” – oświadczyła główna negocjatorka Aina Skjefstad Andersen z Unio w Oslo, które zrzesza związkowców w obrębie że nauczyciele oraz pielęgniarki domagali się podwyżek w wynagrodzeniach pracowników sektora publicznego rzędu ponad 3%. Oferta złożona przez KS osiągnęła maksymalny pułap 2,8%, na co Unio nie mogło przystanąć. Pozostałe 3 związki, które wzięły udział w negocjacjach – LO, YS, Akademikern –zgodziły się na podwyżki w wysokości 2,8 procent. W przeliczeniu daje to pracownikom dodatek do pensji w wysokości od 10 000 do 22 000 będzie rosnąć w siłęJak podkreśla Steffen Handal z Unio, organizacja ma silną wolę strajku i będzie walczyć o swoje prawa. „W sektorze komunalnym brakuje zarówno personelu medycznego, jak i nauczycieli. Musimy przyznać, że KS jako pracodawca nie jest w stanie rozwiązać tego poważnego problemu społecznego” – objął już 17 gmin – Bærum, Kristiansand, Trondheim i Ålesund. Szacuje się, że jak dotąd najbardziej ucierpiało Bergen, w którym 14 szkół zostało zamkniętych całkowicie, natomiast 11 po części. Łącznie 9 000 uczniów musiało przerwać tam zapowiadają eskalację protestów, do której ma dojść w najbliższą środę. Wtedy łącznie w strajku będzie brać udział już 22 000 pracowników.
Dzisiaj nie obejrzymy swoich ulubionych programów w polskiej telewizji, ani nie przeczytamy artykułów większości rodzimych serwisów informacyjnych – większość polskich mediów zawiesiło swoją działalność w dniu 10 lutego 2021. Wszystko z powodu nowych planów Zjednoczonej Prawicy, dotyczących „podatku od reklam”.„Jest to po prostu haracz, uderzający w polskiego widza, słuchacza, czytelnika i internautę, a także polskie produkcje, kulturę, rozrywkę, sport oraz media”. – piszą w liście otwartym do polskiego rządu wydawcy kilkudziesięciu polskich mediów. Nowa danina Projekt ustawy rządu zakłada wprowadzenie tzw. składek pozyskiwanych z przychodów pochodzących z reklam, które publikowane są przez media. Danina dotyczyć ma zarówno reklam „konwencjonalnych”, czyli tych, które zobaczyć możemy w telewizji, radiu i prasie, jak i banerów widocznych w internecie. Dlaczego władza dąży do pozyskania funduszy właśnie w ten sposób i akurat teraz?Według rządu to sposób na walkę z koronawirusemPieniądze, pozyskane z obciążonych dodatkowymi podatkami mediów, przeznaczone miałyby być na trzy fundusze. Ich działalność związana ma być z przeciwdziałaniem konsekwencjom pojawienia się i rozprzestrzeniania wirusa SARS CoV-2. Wedle planów środkami pochodzącymi z mediów zasilone mają zostać trzy jednostki państwowe:50% ma być przeznaczone na Narodowy Fundusz Zdrowia,35% miałoby wesprzeć Fundusz Wsparcia Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Obszarze Mediów, który dopiero ma powstać, 15% ma wpłynąć do Narodowego Funduszu Ochrony płacenia składek mają być zobowiązane media, których łączny przychód pochodzący z reklam był większy niż 1 mln złotych. Dla prasy próg ma wynosić 15 podatku ma być uzależniona od różnych czynników i wahać się będzie w przedziale 2-15%.Dodatkowemu opodatkowaniu mają podlegać reklamy „towarów kwalifikowanych”, czyli lekarstw, wyrobów medycznych, suplementów diety i napojów z dodatkiem substancji słodzących – składka wyniesie w takim wypadku 4-15%.Poprawki do projektu można zgłaszać do 16 lutego, natomiast ustawa miałaby zacząć obowiązywać w lipcu tego mediówProjekt wywołał burzę wśród polskich wydawców. Media argumentują swój sprzeciw wobec „podatków od reklam” następującymi postulatami:danina może doprowadzić do splajtowania i tak już doświadczonych boleśnie przez pandemię wydawców,stawki są arbitralne, przez co różne koncerny odczują opodatkowanie niewspółmiernie,media państwowe mogą liczyć na dofinansowanie od rządu, które zrekompensuje im płacenie składek, wydawcy nieprzychylni obozowi władzy zostaną za to dotkliwie osłabieni,reklamy umożliwiają mediom finansowanie treści, które zapewniają w dużej mierze bezpłatny dostęp do informacji większości Polakom, a składka uszczupliłaby zdecydowanie te mediów w geście sprzeciwu zawiesiła na 24 godziny swoją działalność. Na portalach społecznościowych wielu Polaków solidaryzuje się z wydawcami, poprzez aktywne udostępnianie materiałów poruszających temat strajku oraz edycję swoich zdjęć treść listu otwartego do rządu RP z wyszczególnieniem sygnatariuszy znajdziesz pod tym linkiem.
strajk polakow w norwegii