Bo w oczach tkwi siła duszy. Paulo Coelho *** Zrozumcie, że język może ukryć prawdę, ale oczy – nigdy! Ktoś wam zadaje niespodziewane pytanie, nie zdradzacie Re: Dla czego ciągle o nim myślę?: (. przez Paramedic19 » 7 lut 2014, o 19:58. ZamyślonAna. napisał (a): Moim zdaniem powinnaś się z nim spotkać i o wszystkim Mu powiedzieć tzn o chłopaku, co czujesz, bo być może on sie dowiedział i dlatego dał spokój, bo nie chce być 'kochankiem'. Bo w oczach tkwi siła duszy. Z: Magdalena Polakowska-Siwek. Piotr Siwek Fotografia · February 19, 2020 · Bo w oczach tkwi siła duszy. Z: Kojarzy mi się z : Kobietą "rozważną i romantyczną" :) Dobry zapach na wiosnę :) Perfumy te bardzo mocno przypadły do gustu mojej mamie, dlatego też nie omieszkałam ich sprezentować. 2. Davidoff- Cool Water. Wykorzystane nuty: owoce cytrusowe, pigwa, ananas, kwiat lotosu, czarna porzeczka, lilie wodne, róża, jaśmin, morwa, melon "Bo w oczach tkwi siła duszy." Paulo Coelho Alchemik by the way polecam bardzo twórczość Paula Coelho pozdrawiam;) Chciałam jeszcze dodać jeden, który szczególnie zapadł w moją pamięć i który najbardziej mi się podoba. "If you're not a part of the solution, than you're a part of the problem" Re: Starania o dzidziusia ;) przez karoprz » 31 lip 2017, o 18:02. Nie będę mówić za siebie, bo u mnie akurat starania były dość krótkie i bezproblemowe, bo mam wspaniałego ginekologa, który super przeprowadził odstawienie tabletek, wykonał tylko podstawowe badania, zapisał mama dha premium i kazał iść na spontana. Ta seria jest w nieco odświeżonej szacie graficznej. Dermika Pure, dla wrażliwej skóry, podatnej na odczyny alergiczne i podrażnienia. To tez moja ulubiona seria z Dermiki. mam skórę wrażliwą i skłonna do podrażnień. Musze uważać co nakładam na buzię bo zaraz pojawiają sie jakieś reakcje alergiczne. 7EHcMG9. Witam was wszystkich w sobotnie zimne popołudnie. Już wszystko wysprzątane, kawka wypita, obiad się gotuje także wszystko zgodnie z planem :) Później mały spacerek do teściów na następną kawkę i do wieczora zleci. A wy jakie plany na dzisiaj ? Korzystając z okazji chciałam wam przedstawić mojego synka Adasia :) Który odgrywa w moim życiu najważniejszą rolę :* Ma już ponad 2 latka i już straszny urwis z niego !! no ale jak to dzieci... wszystko im się wybaczy <3 Zdjęcia z ost. sesji bodajrze jakieś tydzień temu. do następnego ! Po raz kolejny spojrzałam w lustro. Złociste fale na mojej głowie, które odziedziczyłam po mamie, niesfornie układały się nie tak jak sobie tego życzyłam. Zielono-niebieskie tęczówki spoglądały inteligentnym spojrzeniem zza szkieł, których granatowe oprawki kontrastowały z bladą cerą na mojej twarzy. Usta, lekko pociągnięte waniliowym błyszczykiem, lśniły wygięte w uśmiechu, ponieważ tego dnia czułam się wypoczęta i humor dopisywał mi odkąd otworzyłam oczy. Po za tym był już środek czerwca, a już jutro w naszej szkole miała odbyć się rada pedagogiczna podsumowująca cały rok nauki oraz zatwierdzająca oceny. Jak można nie cieszyć się świadomością zbliżających się wakacji? Stojąc przed lustrem i przyglądając się swojemu odzwierciedleniu, zupełnie nie spodziewałam się tragedii, która miała wywrócić moje dotychczasowe życie do góry nogami. - El! Pośpiesz się! – dobiegł mnie głos mamy. El to skrót od imienia Elżbieta, którego ja wprost nie znosiłam. Mama urodziła mnie będąc w bardzo młodym wieku, gdyż miała zaledwie 17 lat (czyli dokładnie tyle ile ja teraz) i zawsze uwielbiała czytać książki. Jej ulubioną powieścią byłą wtedy „Duma i uprzedzenie”, dlatego właśnie wybór padł akurat na to imię, przez wzgląd na sympatię, jaką darzyła główką bohaterkę. Nawet kiedy byłam jeszcze małą dziewczynką, krzywiłam się, gdy tylko ktoś zwrócił się do mnie „Elżbieto” lub „Elu”, przecież to imię jest takie drętwe. Być może pasowałoby ono do damy żyjącej w dziewiętnastowiecznej Anglii lub do babci, ewentualnie do osoby wielce poważnej, ale do mnie nie. Dlatego wolałam, żeby zwracano się do mnie El, Eliza lub Lizzi. -Już idę mamo! – odpowiedziałam rodzicielce i ostatni raz spoglądając w lustro uznałam, że wyglądam całkiem znośnie. Chwyciłam stojący pod ścianą plecak i opuściłam sypialnię kierując się do kuchni gdzie, jak się domyśliłam, czekała na mnie mama. Włosy miała związane w ciasnego kucyka, a pierwsze co rzucało się w oczy to intensywnie czerwona szminka na ustach. Ubrana była w piękną dopasowaną, czarną sukienkę, która sięgała jej do połowy uda, a na szyi miała sznur sztucznych pereł. W oczach kobiety zauważyłam zmęczenie, pewnie znów do późna siedziała nad papierami. Na mój widok starała się je ukryć i posłała mi najbardziej czuły uśmiech na jaki było ją stać. Przytuliłam ją, a ona ucałowała mnie w czubek głowy i wręczyła drugie śniadanie. Razem opuściłyśmy mieszkanie, ponieważ mama prawie każdego dnia odwoziła mnie do szkoły. Na podwórku było przyjemnie ciepło. Ruszyłyśmy w stronę zaparkowanego auta. Nasz czarny opel stał na swoim stałym miejscu i lśnił w świetle wschodzącego czerwcowego słońca. Gdy tylko mama odblokowała drzwi wskoczyłam do środka i włączyłam radio. -Musimy się dziś wybrać na porządne zakupy –powiedziała mama wyjeżdżając z parkingu. –Mam nadzieję, że nie masz jeszcze żadnych planów na dzisiejsze popołudnie. -Nie mam i chętnie spędzę je z Tobą, a po zakupach może urządzimy sobie mały maraton filmowy? -Tak się składa, że akurat dzisiaj będę miała mało papierkowej roboty, ale jest jeden warunek. Znajdziesz jakiś powalający film. -Umowa stoi - powiedziałam szczerząc się. Po kilku minutach samochód zatrzymał się pod Liceum Ogólnokształcącym nr 9. Odpięłam pas i wyskoczyłam z pojazdu. -Miłego dnia kochanie – powiedziała czule mama, a ja życzyłam jej tego samego i pomachałam jej na pożegnanie. Większość lekcji tego dnia minęła najzwyczajniej w świecie na wpatrywaniu się w sufit lub okno oraz rozmowach z towarzyszem z ławki. Na polskim pani włączyła nam film, z którego nie zapamiętałam nic, nawet tytułu, gdyż wolałam wpatrywać się w okno. W połowie lekcji do sali wparowała młoda sekretarka, pani Asia, którą chyba wszyscy lubili. Zawsze byłą uśmiechnięta i pełna energii. Naprawdę, dziwiłam się dla czego ktoś z takim usposobieniem skończył w szkolnym sekretariacie. Tym razem jednak na jej twarzy brakowało uśmiechu, a wręcz malowało się na niej jakby przerażenie z domieszką bólu. Co takiego mogło się stać? – pomyślałam. Joanna szukała czegoś lub kogoś, lustrując klasę wzrokiem i gdy jej wielkie brązowe oczy spotkały moje pytające spojrzenie, głęboko zaczerpnęła powietrza. -Elżbieto… - powiedziała, a ja miałam wrażenie, że jej głos lekko się załamał –musisz iść ze mną i najlepiej weź ze sobą swoje rzeczy. ~*~ Witajcie! Zaczynam wszystko od nowa. Mam nadzieję, że nowi bohaterowie i ich przygody przypadną wam do gustu. Być może niektórzy znają mnie z bloga o Tośce lub bliźniakach. Mam nadzieję ze tutaj uda mi się zebrać jeszcze więcej czytelników niż tam. :) Postaram się co tydzień umieszczać jeden rozdział, a czasami może nawet więcej. Tym razem wygląd bloga jest w pełni stworzony przeze mnie i mam nadzieję, że nie jest najgorszy. :) Od razu mówię, że dziewczyna w nagłówku to nie jest główna bohaterka :). Chyba większość ważnych rzeczy już wam przekazałam. Tak więc żegnam i do następnego rozdziału :) -Ewa Mariusz Lewandowski nie miał łatwego wejścia do Radomiaka Radom. Zastępując Dariusza Banasika nowy trener musiał zmierzyć się z poparciem fanów dla byłego szkoleniowca i podnieść zespół będący w kryzysie. W rozmowie z nami opowiada o tym procesie, o tym, jak wyglądała budowa nowego Radomiaka i czego spodziewać się po „Zielonych” w nadchodzącym pan kiedyś trudniejszy start niż w Radomiu?Nie uważam, że był trudny, ale na pewno był wymagający. Zdaję sobie sprawę, do jakiego klubu i w jakiej sytuacji przychodziłem. Czasami jako trenerzy nie mamy wpływu na to, czy nas zwalniają. Przyjmuję do wiadomości, że to, co zrobił mój poprzednik, to była bardzo dobra praca. Chciałbym, żeby decyzja, którą podjąłem, okazała się słuszna i żeby klub dalej się rozwijał. Jestem w stanie to zapewnić, idziemy w dobrym było znieść taką atmosferę, gdzie nawet na meczach domowych kibice wyrażali poparcie dla Dariusza Banasika?Na wszystko trzeba sobie zapracować i ja będę musiał sobie zapracować na to, żeby kibice skandowali moje nazwisko. Ale też wolałbym, żeby to zespół zbudował takie wrażenie, żeby kibice go szanowali. Jeśli chodzi o mnie — nie oczekuję, że od razu będę miał poparcie. Potrzeba czasu i pokazania czegoś, wtedy się to Lizbony do Radomia. Lisandro Semedo opowiada o swojej karierze [WYWIAD]Pewnie też byłoby łatwiej, gdyby nie to, że w pierwszy domowy mecz skończył się wynikiem 1: był trochę gwóźdź do tego wszystkiego. Nie było to nic łatwego, tak się to skumulowało, że ciężko było się podnieść po tym meczu. Pomogło nam to jednak podjąć decyzje przed nowym sezonem, paru zawodników się wykruszyło, innymi trzeba było było efektem tego trudnego startu? Wiem, że od początku zmienił pan proces treningowy, zajęcia były już utrzymanie, można było popracować, zobaczyć, w jakiej sytuacji są zawodnicy. Widziałem, że zespół nie jest przygotowany na obciążenia, treningi, jakie prowadziłem, inny styl grania. Wystarczało nam sił na 45 minut takiego grania. Czy to było słuszne? Uważam, że tak, bo zespół musiał wiedzieć, jak będzie wyglądał w kolejnym sezonie, jak będzie trenował. Musiałem podjąć takie decyzje, zamiast głaskać, mydlić oczy i nie widzieć pewnych pan czuł, gdy w meczu z Wisłą Kraków było już 0:2? Kolejny mecz, który nie toczył się po waszej mecz nie zaczął się źle, bo mieliśmy pierwszą sytuację. Później był rykoszet, bramka… Trzeba było zacząć coś robić. Podeszliśmy do tego na spokojnie, w przerwie wprowadziliśmy zmiany. Zespół był po blamażu, przegrywał u siebie w kolejnym spotkaniu, ale dzięki bramce na 1:2 uwierzył w siebie i wyszedł z dołka. To pokazało mi, że niektórzy tutaj mają charakter, żeby osiągać wynik nawet w ciężkich sytuacjach. Nie jest łatwo się podnieść w takich okolicznościach. Wszyscy chcieli, nie zawsze wychodziło, ale dobrze, że ten mecz się tak było poprawę atmosfery w drużynie po tym meczu? Spadł im kamień z serca?Tak. Piłkarze nie ukrywali, że też przeżywali tę sytuację, te zmiany. Od dłuższego czasu pracowali w jakimś systemie, nagle to się zaczęło zmieniać, wprowadzono inne rzeczy i trzeba było się do tego przystosować. Najważniejsza dla mnie była sfera mentalna i organizacja pracy. Tu bardzo dużo się zmieniało, bo nie mogłem wprowadzać dużych korekt taktycznych, gdy zespół nie był na to gotowy. Postawiliśmy na mental, podejście do pracy, pewne obowiązki, które muszą wykonywać, świadomość tego, gdzie przychodzimy, po co i co chcemy osiągnąć. Ten czterotygodniowy okres był bardzo ważny, żeby poznać faktycznie łatwiej było zacząć wtedy niż na początku nowego sezonu?Zdecydowanie. Nie widziałbym wielu zawodników w końcowej fazie, nie mógłbym podjąć pewnych decyzji, tak jak było to z Jo, Marcusem czy innymi. Mogłem ustalić, na jakie pozycje szukać zawodników. Dla mnie to był plus, bo gdybyśmy pojechali na obóz z tą samą kadrą, to każdy chciałby się pokazać, ciężko byłoby z kogoś był czas najmocniejszej pracy, gdy pan najwięcej czasu poświęcał też na poszukiwanie nowych zawodników?Było mocno, nawet na wczasach nie było tak, że siedziałem jedynie z żoną i dziećmi, tylko na telefonie, starając się wzmocnić zespół. Wiadomo, że Oktawian (Moraru, dyrektor sportowy — przyp.) czy włodarze też oglądali zawodników, podsyłali. Było ich wielu, nie zawsze byliśmy pierwszym wyborem, ale czasami zadzwonisz gdzieś, porozmawiasz i tak jak z Roberto Alvesem — przyjechał, zobaczył, porozmawiał z prezesem, pokazaliśmy jemu i menedżerowi miasto. Okazało się, że z agentem Alvesa (Maik Barthel — przyp.) widzieliśmy się kiedyś u Roberta Lewandowskiego, bo nim też się zajmował. Czasami finanse w różnych klubach są podobne, więc warto sprawić, żeby zawodnik czuł, że to właściwy jeszcze pan przekonał w rozmowach?Nie tyle ja, bo rozmawiał z nim też prezes i kiedy on tutaj przyjechał, to była już ostatnia faza transferu. Michał Feliks — widziałem go w drugiej lidze. Ruchy, postawa, zaangażowanie. Czasami trzeba coś „wyprodukować” samemu, to fajny chłopak, rozwijał się w Garbarni, to dlaczego nie miałby rozwijać się w Ekstraklasie? Być może będzie potrzebował trochę czasu, ale jeżeli będziemy mieli dobrych skrzydłowych — a mamy — to napastnik może się w tym odnaleźć. W pierwszej kolejce szukaliśmy innego rozwiązania, ale potem Alves zszedł niżej i dobrze to wyglądało. To też pokazało, że w sparingach wrażenia są inne, wiele zespołów gra odważnie, a w lidze mniej, bo wynik jest najważniejszy, przychodzi presja. Będziemy patrzeć za „dziewiątką”, chcemy odrodzić Mauridesa, zobaczymy, czy to nam się uda. Schudł dziesięć kilogramów, to cena obozu, którą musiał zapłacić, bo nie da się biegać z nadwagą. My tak możemy, on musiał przepracować dobrze okres przygotowawczy. Zrobił to, teraz musi pokazać przydatność dla Moraru (dyrektor sportowy), Sławomir Stempniewski (prezes) i Mariusz Lewandowski (trener) na obozie Radomiaka RadomJak on się na to zapatruje? Chce to zrobić czy myślami jest gdzieś indziej?Nie wiem, sam musi sobie odpowiedzieć na to pytanie. Będę miał z nim rozmowę, dość mocną. Albo wóz, albo przewóz. Musi sobie powiedzieć, gdzie chce być. Zapytania o niego są, więc musi się określić — czy chce być tu, czy odejść. Inaczej się nie rozwijasz, bo na każdym treningu myślisz o czymś innym. My nie chcemy z nikogo rezygnować, ale czasami zawodnik sam siebie ustawia w narożniku, wpędza siebie w błędne koło. Bo ma propozycję, bo gdzieś jest lepiej, bo tu nie jest tak różowo. Wtedy tracisz swoje notowania w zespole, u trenera i nie możesz nagle powiedzieć „chcę zostać i walczyć”. Musisz być profesjonalistą do końca, pokazać swoją wartość. Nie ma problemu, żeby odejść, ale nie możesz przestać takich rozmów z zawodnikami trzeba odbyć?Dużo. Jeśli widzę potrzebę, to kogoś biorę i rozmawiam. Nie chcemy zamiatać pod dywan pewnych rzeczy, tylko od razu je też z Raphaelem Rossim była mocniejsza rozmowa, żeby go przekonać do zostania w była… Więcej niż jedna! To taki typ zawodnika. Nie da się ukryć, że miał propozycję, ale jako trener nie mogę odpuścić jednego z najlepszych stoperów w Ekstraklasie za bezcen. Później nie weźmiemy kogoś takiego. Czemu mamy kogoś oddawać, jeśli możemy być mocniejszym zespołem z nim w składzie?A ilu zawodników musi obejrzeć trener w trakcie takiego okienka transferowego?Gdy w klubie jest rozwinięty skauting, to trener dostaje gotowego piłkarza i skupiasz się na konkretach. Tutaj było tak, że wymienialiśmy się zawodnikami, czasami menedżerowie kogoś podrzucali. Dostawałem oczopląsu, tylu było tych piłkarzy. Jeśli kogoś znasz, to wiadomo — patrzysz na to, jaka była ostatnio forma. Jeśli nie znasz, to musisz go obejrzeć, dowiedzieć się co to za osoba, jak funkcjonuje w szatni, jak wygląda to poza boiskiem, czy to zawodnik treningowy, czy meczowy. Jest dużo też ciekawy wątek. Słuchałem podcastu „Przeglądu Sportowego” z Krzysztofem Przytułą, który mówił, że czasami ciężko jest przygotować profil pozaboiskowy, bo nikt nie chce źle o kimś dzwoni się do takich osób, które powiedzą i wiedzą, że to nie wypłynie. Jeśli siatka komunikacyjna nie jest duża, to ryzyko błędu jest większe. Zawodnik przede wszystkim musi pasować do schematów, które chcesz wdrożyć. Nam brakowało zawodników z liczbami i zdawałem sobie z tego sprawę. Możesz pięknie grać, ale kibic zawsze kupi to, co jest w bramce. Roberto Alves to ma, ma to Lisandro Semedo, liczby ma też Michał Feliks. To są zawodnicy, którzy mogą dać dużo zespołowi w pierwszej linii. Dariusz Pawłowski ma mega charakter, potrafi ciężko zapracować na to, żeby być potrzebnym. Daniel Pik był już kupiony, pasuje do zespołu, ale trochę inaczej — bardziej niż bajeczna technika to jest to dobry timing, cechy wolicjonalne, umiejętność gry na różnych pozycjach. Patrzę też na to, czy zawodnik dobrze funkcjonuje w szatni. Czy słucha, czy chce się rozwijać? Żeby nie było much w nosie, gdy go krytykujesz, podpowiadasz, jak się może zachować. Jeśli oddasz coś zespołowi, to zespół odda tobie. Chęć do współpracy może być ważniejsza niż to, co pokazujesz na którzy byli ściągani do Radomiaka, to „jedynki” z listy życzeń?Alves od początku był wysoko, Semedo dołączył pod obserwację później. Feliks, Pawłowski — od razu, nawet się nie zastanawialiśmy. Wiadomo, że jeszcze Dawid Abramowicz nie ma zastępstwa na swojej pozycji, patrzymy za lewym obrońcą. Nie chcemy się śpieszyć, chcemy mądrze wybrać. Mamy dwie opcje, ale na razie jest ciężko. Nie chcemy też brać kogoś tylko po to, żeby był na liście kolejne ruchy trochę się odłożą w czasie, także jeśli chodzi o napastnika?Chcemy być pewni, dobrze wybrać. Nie chcę robić uzupełnień, lepiej zainwestować w młodego zawodnika, tak jak w Feliksa, który niedługo może wejść do pierwszej jedenastki. Tylko nie mamy kogoś następnego. Bardzo dobrze byłoby mieć „jedynkę” na „dziewiątce”, żeby Feliks jeszcze nabrał doświadczenia, bo teraz może być rzucony na głęboką wodę. Musi być też rotacja, presja ze strony konkurencji. Musi być po dwóch zawodników na pozycję, a na razie tego nie pierwszym meczu sporo było gry wokół pola karnego, ale brakowało konkretów w „szesnastce”.Abramowicz ze 3-4 w pierwszej połowie wchodził w pole karne. Powiedziałem mu w przerwie, żeby próbował centrostrzałów między bramkarza a obrońców, bo Miedź była głęboko cofnięta i mógł się przydarzyć jakiś przypadek. Miał też dwa momenty, gdy mógł wrzucić piłkę na dłuższy słupek, zamiast na krótszy, gdzie asekuracja jest duża. Później jak chciał dośrodkować, to strzelił piękną bramkę. Brakowało mi też wykorzystania sytuacji odbitych piłek po rzutach rożnych, bo dużo ich zbieraliśmy, oddawaliśmy strzały, a to są sytuacje bramkowe. Musisz przynajmniej uderzyć w światło bramki, dać się wykazać. Strzelasz tak jedną bramkę czy drugą i jest inny mecz. Poza tą sytuacją na początku, gdy Miedź od razu oddała strzał, była tylko jedna kontra, gdy Daniel Łukasik i Raphael Rossi puścili Angelo Henriqueza — notabene dobrego napastnika. Mógł zagrać piłkę, a wyrzucił ją w aut. No i sytuacja bramkowa — wyszliśmy trzech na dwóch, Filipe Nascimento dał w koszyk, poszła kontra i było 0: jesteśmy dużo pod polem karnym, ale nie ma ostrości i nad tym musimy popracować. Decyzyjność. Leandro miał dwie sytuacje, poszedł jeden na jeden, był blokowany. Alves był blokowany trzy razy, raz trafił w słupek. Takich strzałów było w tym spotkaniu sporo. Parę razy było też tak, że Mateusz Grzybek poszedł na obieg i nie dostał piłki, czasami staraliśmy się dośrodkować, a mogliśmy spróbować prostopadłego podania. To nam podpowiada, jak reagować na mocną obronę rywali, jak ich wyciągnąć. Takie mecze też będą i trzeba będzie robić coś innego. Będziemy mieli analizę, która pokaże, co możemy zrobić lepiej, gdy zespoły są w niskiej obronie. Jak dojść do sytuacji i ją statystyki na WyScoucie. Radomiak w większości zestawień dotyczących podań — typu w tercję ataku, prostopadłych — był w czołówce. Tylko pytanie, czy to nie jest trochę mylne wrażenie, bo to był beniaminek? Czy jednak będziemy mogli się spodziewać takiej gry częściej?Z zespołami, które będą grać bardziej ofensywnie, mecze mogą być ciekawsze. Ale Miedź nie jest słabym zespołem i analizując jej sparingi, widzieliśmy, że oni grali w piłkę, wychodzili. Teraz zagrali zupełnie co innego i można zapytać: czy taka była taktyka trenera, czy my ich do tego zmusiliśmy? Po paru kolejkach zobaczymy, czy naprawdę potrafimy na tyle dobrze rozgrywać piłkę, żeby zmuszać rywali do takiego bronienia i w jakim stopniu jesteśmy w stanie taką obronę może to był stres beniaminka? Pan z pracy w Bruk-Bet Termalice wie, że pierwsze spotkania mogą paraliżować było obopólne, bo my też nie zaczęliśmy tak, jak powinniśmy. Pierwsze mecze są weryfikacją dla wielu zespołów. Najważniejsze, żeby punktować, nie złapać zadyszki. Ten zespół jest w stanie to zrobić, bo mam porównywalne analizy zespołów, które prowadziłem i wiem, jaki tu jest różni się pomysł na grę Lewandowskiego i Banasika?Największy?W Zagłębiu był duży w grze ofensywnej, byli tam doświadczeni zawodnicy. Radomiak to zespół, w którym wielu zawodników wciąż uczy się Ekstraklasy. Niektórzy w niej nie grali, inni są w niej dopiero drugi rok. Nie zawsze takie zespoły od razu wystrzelą wysoko. Chcielibyśmy dążyć drogą Rakowa Częstochowa, który z każdym rokiem się rozwija i osiąga lepszy rezultat. Najważniejszy jest fundament, od tego trzeba zacząć budować silny klub i zespół. Nie jesteś w stanie tylko ściągnąć dobrych zawodników i nie mieć podstaw. Ważna jest stabilność: finansowa, organizacyjna. Zaplecze, boiska — jeszcze parę miesięcy temu boiska były w opłakanym stanie, ale to była kwestia organizacji, zaszczepienia ludziom tego, jak mają pracować i teraz mamy stoły. To boisko, na które po wakacjach wejdą dzieci z akademii, jest takie, że one po wakacjach w to nie uwierzą. Trzeba wymagać, nie być tyranem, ale oczekiwać, że coś będzie zrobione. Nie tak, że powiesz, zapomnisz i wrócisz za miesiąc. Przyjdź jeden dzień, drugi, trzeci, czwarty, pilnuj. Razem z ludźmi ze sztabu stworzyliśmy fajną komunikację w tym zakresie. Mamy jeszcze boisko w Jedlni-Letnisko, więc jeśli chodzi o sprawy treningowe, dobre płyty, to temat jest rozwiązany. Trzeba jednak już teraz myśleć o podgrzewanej murawie na zimę, już o tym rozmawiamy. Przyznano też ziemie pod budowę ośrodka treningowego i tam też zaczynamy od boisk, więc z każdym rokiem Radomiak będzie rósł. Trzeba się teraz ustabilizować w Ekstraklasie, powoli, z co do meczu z Miedzią Legnica — statystyki wskazują, że ten zespół zaliczył tylko trzy kontakty z piłką w polu karnym Radomiaka. Niektórzy zawodnicy z Radomia odnotowali ich więcej w pojedynkę. To świadczy o dobrej grze w obronie czy bardziej defensywnej postawy Miedzi?Jeżeli chodzi o grę obronną, to nie byłbym jeszcze tak zadowolony. Na obozie pracowaliśmy nad innymi schematami pressingu, doskoki w meczu z Miedzią mi się nie podobały i zespół też to wie. Staraliśmy się pracować tak, żeby obrońcy mieli ułatwione zadanie, bo bronić zaczyna już napastnik i poprawa jest widoczna, ale nie uważam, że dobrze zagraliśmy w obronie. Może po prostu zmusiliśmy rywala do tego, żeby atakował mniejszą liczbą zawodników, bo będąc zepchniętym do obrony, mieli do pokonania całe boisko, więc było im ciężej. Czasami się cofaliśmy, żeby wyciągnąć przeciwnika i dwa razy ich na to złapaliśmy: raz, gdy Luis Machado nie oddał piłki do Leandro, drugi raz, gdy Roberto Alves odebrał piłkę i zagrał do Filipe Nascimento. Przed meczem nie jesteś w stanie przewidzieć, która taktyka wypali, trzeba być gotowym na kilka rozwiązań. W trakcie spotkania dajemy sygnały, patrzymy, jak reaguje zespół i Cele to zawodnik, który najmocniej się u pana odbudował? W końcowym okresie u trenera Banasika to i sportowo i mentalnie był inny chcę go za bardzo chwalić, ale to piłkarz do bardzo dobrego zespołu — nie mówię tu o polskiej lidze, ale o mocnym, europejskim klubie. Jeżeli będzie się tak rozwijał dalej, to sobie poradzi. Nie wiem, dlaczego nie grał wcześniej, ale dla mnie to jest zawodnik, który daje jakość, ma na podobnej pozycji co pan, więc wierzę na lekkość, płynność. Ma też głupie straty, ale jak gra, to robi to „z duszy”. Zarówno na treningu, jak i na meczu. Pomyli się, zrobi błąd, ale w kolejnym zagraniu będzie się starał zrobić to, o czym się mówiło. Na pewno nie wykorzystuje jeszcze swojego uderzenia, bo ma dobry strzał, ale go nie stosuje. Miałby wtedy jeszcze lepsze Radomiaka trzeba raczej trzymać krótko czy chwalić?Każdego różnie. Ten pierwszy miesiąc to było wyznaczenie granicy, regulaminu, nad tym było sporo pracy. Teraz zawodnicy kontrolują się o przynajmniej dwóch wysokich na samym początku. Nie jestem zwolennikiem kar, ale musi być dyscyplina, bo jeśli chcemy dobrze funkcjonować, to trzeba dla przykładu ukarać tych, którzy zawinili. Nie chodzi o to, żeby to potem wypominać, ale żeby nie popełniać błędów. Teraz mają się na baczności, a jak ktoś się spóźni na zbiórkę, to są pierwsi, żeby tego pilnować i zbierać „do skarbonki”.Mówiliśmy o rozwoju zaplecza czy sztabu szkoleniowego — coś jeszcze można w tym elemencie „wycisnąć”?Na pewno — dział analiz, skautingu. Ale nie wszystko na raz, klub w ostatnich latach sportowo rozwinął się tak, że nie sposób było to nadgonić organizacyjnie. Awansujesz do 1. ligi, chcesz coś budować, nagle jesteś w Ekstraklasie, apetyt rośnie, wszystko się zmienia. Najważniejsze, że w każdym aspekcie prowadzone są rozmowy. Wiele osób, które tu pracuje, parę lat temu było na innym poziomie, a teraz już wiedzą, z czym to się je. Ekstraklasa organizacyjnie to nie jest łatwa czasu potrzebuje trener, żeby odcisnąć mocne piętno na zespole, żeby był on na takim poziomie, jakiego pan by oczekiwał?Życzyłbym sobie, żeby to już było widoczne, ale zdaję sobie sprawę, że jeszcze kilku ogniw nam brakuje. Dwa okienka transferowe — po takim okresie można już coś powiedzieć. Zobaczymy, kto się dobrze zaaklimatyzuje, z kim się rozstaniemy. Dwa okienka dla trenera to coś, co powinno mniej więcej tak, jak w Bruk-Bet Termalice. A to oznacza, że za rok się spotykamy i rozmawiamy o sukcesie tak było! Z wielu zawodników wtedy zrezygnowałem, niektórzy się zasiedzieli. Celem był awans, dlatego usiedliśmy, porozmawialiśmy, zaczęliśmy iść taką drogą, że można było wobec mnie wyciągać konsekwencje. Gdyby nie było to ułożone po mojej myśli, to ciężko byłoby czegoś co, po sezonie wyciągamy konsekwencje?Oczywiście. Każdy trener jest gotowy na krytykę i pochwały. To dopinguje do pracy. Jako piłkarz byłem ambitny, jako trener też jestem. Chcę zapracować sobie na reputację w trenerskim świecie, dokładać kolejne cegiełki. Uważam, że wiele można tu zrobić, jest tu serdeczna, rodzinna atmosfera, wszystkim zależy. Nie we wszystkich klubach tak jest. W Zagłębiu klub był bardziej polityczny, co pół roku była zmiana osób zarządzających. W Termalice atmosfera była mocno rodzinna, ale trochę w innym znaczeniu. Tutaj jest potencjał kibicowski, jest dla kogo grać, kibic wymaga. Przychodzisz i wiesz, że ten kibic czegoś oczekuje, czujesz chęć zwycięstwa, a nie, że jest 1000 osób i ktoś sobie krzyknie, a ktoś nie. W Radomiu panuje taka mentalność, że z naszego terenu nikt nie może wyjechać z wygraną. Zawodnicy muszą czuć klimat klubu i tego, co myślą O RADOMIAKU RADOM: Piękny sen czy bolesna pobudka? Co czeka Radomiaka w nowym sezonie?Skąd się wzięła wojna Radomia z Kielcami?Modławskie i portugalskie wsparcie w Radomiaku. Jak działa ten klub?Michel Huff i kulisy pracy trenera przygotowania fizycznego [WYWIAD]Raphael Rossi – od nielegalnego życia w Anglii do transferu za milion euro [WYWIAD]SZYMON JANCZYKfot. Newspix Głównymi bohaterkami naszej historii są Paula i Amelia - dwie młode dziewczyny zamieszkujące Łódź. Kiedy widzi się je razem, można śmiało powiedzieć, że są jak ogień i woda. Blondynka i brunetka. "Metalówa" i grzeczna, ułożona dziewczyna. Narkomanka i abstynentka. Pewnie sądzisz, że takie dwie osoby mogą się co najwyżej pozabijać. Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. Paula i Lila to dwie najlepsze przyjaciółki, które są gotowe wskoczyć za sobą w ogień. Zaskoczony? Oto chodziło. Dziewczęta mają po 16 lat. Znają się od podstawówki, w której to były razem w klasie. Ich relacja jest dość trudna, ponieważ dziewczyny dzieli praktycznie wszystko. Nie mówimy tu już nawet o wyglądzie czy charakterze. Amelia pochodzi z bardzo bogatej i szanowanej rodziny. Paula mieszka jedynie z matką, jej ojciec siedzi w Londynie i widziała go tak naprawdę tylko raz w życiu na oczy. Nie jest jej łatwo, ale rodzicielka bardzo ją kocha i obdarza córkę ogromną ilością wsparcia. Lila nie może narzekać ani na problemy finansowe, ani na brak któregoś z członków rodziny. Jej dużym problemem jest za to zupełny brak zainteresowania ze strony rodziców. Uważają oni, że pieniądze wynagradzają wszystko - brak okazywania uczuć, brak rozmów, brak prawdziwej rodziny. Mylą się, i to bardzo. Blondynka ucieka w narkotyki aby desperacko zwrócić na siebie uwagę. Na marne. Imprezuje, pije, pali, szlaja się po mieście - wszystko na nic. Jedynym powodem, dla którego jeszcze nie zwiała z domu jest jej młodsza siostrzyczka, którą kocha nad życie. Obie przyjaciółki mają chłopaków. Paula chodzi z Maksem już ponad rok. Z początku było im razem wspaniale, teraz to się zmienia. Nie jest on już miły i opiekuńczy - staje się arogancki i cholernie zazdrosny o każdego przedstawiciela własnej płci, który zwraca choćby najmniejszą uwagę na brunetkę. Paula ma tego powoli dosyć, ale nie potrafi od niego odejść. Ich związek staje się niemalże toksyczny. Amelia jest z Filipem od kilku miesięcy. To on wciągnął dziewczynę w świat dragów i imprez. Jej przyjaciółka między innymi dlatego za nim nie przepada. Twierdzi, że sprowadza Lilę na złą drogę. Pewnie zastanawiasz się teraz czy będzie to zwykłe opowiadanie, czy może fan fiction. Znasz może łódzki zespół o nazwie Black Radio? Tak? To świetnie. Nie? Żyj w przekonaniu, iż jest to zwykła historia o problemach współczesnych nastolatków, miłości, uzależnieniach, przyjaźni i nienawiści. Zainteresowany? Teraz może trochę o wspomnianym przed chwilą zespole. Black Radio - brzmi zagranicznie, ale jest polskie. To grupa chłopaków, którzy od kilku lat razem ćwiczą i występują. Mają trochę własnych numerów. Grają indie rock'a. Wiele osób wróży im świetlaną przyszłość, bowiem są to naprawdę utalentowani ludzie. Pewnie nadal nie wiesz, co oni u licha mają do tego opowiadania? Po krótce to wyjaśnimy, nie zdradzając zbyt wielu szczegółów - przekonasz się sam. Amelia jest dziewczyną, która lubi cięższą muzykę. Kiedy widzi na mieście plakat informujący o koncercie rock'owego zespołu wpada w euforię i za wszelką cenę chce zaciągnąć tam Paulę. Ta niechętnie się zgadza. Mimo iż na co dzień nie słucha raczej takich rzeczy, to występ bardzo jej się podoba. Obie przyjaciółki postanawiają zostać na "after party". Lila szybko znajduje sobie nowe towarzystwo i idzie się z nimi bawić, a nieśmiała brunetka zostaje sama przy barze. Nie pozostaje jej nic innego, jak tylko napić się drinka. Dziewczyna nigdy się nie upiła, w związku z czym nie zna swojej granicy i nie żałuje sobie kolejek. Po pewnym czasie jest tak wstawiona, że totalnie nie ogarnia tego co się wokół niej dzieje. Pijąc nawiązuje znajomość z przystojnym Dawidem, którego kojarzy, ale jest zbyt schlana by przypomnieć sobie skąd. Chłopak widząc w jakim brunetka jest stanie, postanawia odprowadzić ją do domu. Brunetka przez alkohol znajdujący się w jej krwi nabiera wyjątkowej pewności siebie. Otwarcie flirtuje z blondynem, a kiedy znajdują się już pod jej domem całkowicie ponoszą ją emocje i niemal agresywnie wpija się w usta chłopaka. Nie wie tylko, że ma do czynienia z wokalistą zespołu, który tak jej się spodobał. Nie ma pojęcia o tym, iż ma on kogoś innego. Z drugiej strony jak może o tym wiedzieć, albo chociażby pomyśleć, skoro on odwzajemnia jej pocałunek? A co najważniejsze... Paula nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że całe wydarzenie widzi Maks. Chcesz wiedzieć jak potoczą się sprawy? Jesteś ciekaw co będzie z Paulą, Dawidem i jej zaborczym chłopakiem? Pragniesz wiedzieć czy Amelia zerwie z Filipem, który wciąga ją w nieciekawe sprawy? A może jesteś ciekaw tego, czy zrobi to ze względu na Paulę, czy może dla kogoś innego? Na przykład przyciągającego uwagę perkusistę, którego "wyczaiła" już na początku koncertu. Uważasz, że ogień i woda poradzą sobie z przeciwnościami losu? Myślisz, że ich przyjaźń przetrwa? Na wszystkie pytania znajdziesz odpowiedź czytając naszego bloga. Ciemnowłosa kobieta biegła prosto przed siebie, potykając się cały czas w ciemności. Odziana była w długi płaszcz, czarne spodnie i koszulę. Jej blada cera jaśniała w otaczających ją ciemnościach. Miała w ręku małe zawiniątko, które poruszało się niespokojnie, nie wydając jednak żadnego odgłosu, jakby wiedziało, że nie może zdradzić, swojej obecności. Kobieta musiała uciekać, dłużej nie była już w stanie wytrzymać. Nie pozwoli na to, by zniszczył ich dziecko, tak samo jak zniszczył ją. Tyle lat sączył w nią nienawiść do ludzi, mamił, wmawiając, że świat jest zły, a On chce go ocalić. Poił ją codziennie dziwną miksturą, która odbierała jej wolną wolę. Dopiero gdy przez przypadek stłukła szklankę z owym płynem i nie wypiła go, Jego władza nad nią zaczęła słabnąć. Codziennie wylewała miksturę, tak by On tego nie widział. Udawała posłuszną, by uśpić Jego czujność. I gdy trafiła się okazja, zabrała dziecko i uciekła w las, choć w około panowały egipskie ciemności. Biegła przed siebie, z nadzieją, że znajdzie kogoś, kto jej pomoże. Nie miała pojęcia ile czasu już błąka się po lesie. Może 30 minut, a może 3 godziny. Przerażała ją myśl się, że zamiast oddalić się od swojego "domu", wraca tam. Próbowała rozpoznać okolicę, w której się znajduje, ale nic nie widziała. Postanowiła, że zaryzykuje będzie szła przed siebie, dopóki nie znajdzie jakiegoś człowieka, nawet jeśli to będzie On. Wtedy stanie z nim do walki i zginie, próbując ratować własne dziecko. To powinno je ochronić, przed Jego wpływem. Traciła powoli nadzieję, gdy nagle zobaczyła przebłysk światła. Znowu zaczęła biec, choć brakowało jej powietrza w płucach, a każdy mięsień bolał ją niemiłosiernie. Wiedziała, że jeśli teraz się podda, to On ją znajdzie i straci szansę na uratowanie swojego dziecka. Gdy zbliżała się do światła, w oddali zaczął kształtować się dom. Dom, który z pewnością nie należał do Niego. Pokonała odległość dzielącą ją od budynku i walnęła pięścią w zamknięte drzwi. Opadając na drewnianą poręcz przy schodkach, podniosła głowę, by spojrzeć na otwierające się drzwi. Stał w nich wysoki mężczyzna o czarnych włosach i ciemnobrązowych oczach. Na widok mdlejącej kobiety, szybko wyszedł z domu i złapał zanim upadła na ziemię. Gdy odgarnął jej włosy z twarzy, ujrzał niesamowitą urodą kobiety. Spojrzała mu w oczy i ostatkiem sił podając zawiniątko wyszeptała: - Ma na imię Allyssa. Proszę, zaopiekuj się nią i chroń przed jej ojcem. Po tych słowach zamknęła oczy, a jej ciało opadło bezwładnie w jego ramionach. __________________________ To tak, ogólnie nie jest to mój pierwszy blog, ale dawno nic nie pisałam, więc jakość mojego tekstu nie jest dobra. Mam nadzieję, że z czasem będzie lepiej. Przepraszam za wszelkie błędy i liczę na szczere komentarze. Informuję od razu też o tym, że nie wiem czy rozdziały będą pojawiały się regularnie, ponieważ zaczęłam liceum i mam dużo nauki. Myślę, że pierwszy rozdział pojawi się tak za tydzień. Pozdrawiam Huncwotka

bo w oczach tkwi siła duszy